29 listopada 2012

Karaluch (4/?)


Pairing: Taoris
Uwagi: Póki co nie widzę tu ograniczeń wiekowych (bądźmy szczerzy, nikt ich nie przestrzega xD). Pojawiają się błędy różnej maści, ale myślę, że nie jest najgorzej. I akcja powoli się rozkręca! <3
ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA!


Karaluch (4/?)

Od strony zaplecza mała kawiarnia, w której pracował Yi Xing nie wyglądała już tak ładnie jak od frontu. Wydawało mu się wcześniej, że skoro remontowali to, co widzą ludzie, to wyremontują wszystko, jednak jak się później okazało wygląd budynku poza wzrokiem przechodniów zostawiał sobie wiele do życzenia. Odpadające tynki, rozsypujące się schodki do tylnych drzwi, zabite deskami okna. Od tej strony kawiarnia praktycznie nie wyróżniała się niczym od większości mieszczących się wokół bloków, a już w szczególności nie od tego, który stał naprzeciwko i był przeznaczony do rozbiórki.
Wu Fan opierając się ramieniem o w miarę dobrze utrzymany fragment elewacji, gdzie nie schodził tynk i nic nie wyglądało tak, jakby miało mu spaść na głowę czekał, aż młodszy chłopak skończy swoją pracę. Było już dosyć późno, jednak blondyn dopiero o tej porze czuł się na siłach, żeby się tu pojawić. Cały dzień po powrocie od Lu Han’a zmuszony był spędzić w pracy na pisaniu biznesplanu dla klienta należącego do chyba najtrudniejszej kategorii klientów. Dla kobiety. Dodatkowo starszej. Kobiety, która nie orientowała się w standardach panujących w tych czasach, nie znała cen, kursów walut, nie wiedziała nic oprócz tego, że chciałaby otworzyć cukiernię w centrum miasta. Wszystko byłoby dobrze, gdyby całkowicie pozostawiła wszystko w jego rękach, poradziłby sobie z tym bez problemu, jednak ona ciągle musiała wtrącać swoje zdanie, które w żadnym razie nie było dobre ani nie nadające sprawie szybszego obrotu. Jej humory i „widzimisię” tylko utrudniało Chińczykowi pracę, ale ostatecznie jakiś tam sukces osiągnął. To znaczy on osiągnął, bo zarobił. Natomiast to, czy ta kobieta da sobie teraz radę z otwarciem własnej, małej firmy już nie zależało od niego. Z nową dodatkową sumą pieniędzy w kieszeni czuł się trochę lepiej po ciężkiej nocy. Bo choć łóżko Lu Han’a było wygodne i na tyle duże, żeby obaj się w nim zmieścili i mogli się wyspać, to nie dość, że przez pół nocy Mei nie dawała mu spokoju, to jeszcze co jakiś czas budził się mając dziwne wrażenie, że ktoś go obserwuje. Najgorsze było to, że kiedy podnosił się do siadu i zapalał światło, to napotykał wzrokiem tylko na leżącego obok przyjaciela, a potem słyszał jego oburzony głos nakazujący bezzwłocznie wyłączyć źródło światła. Gdyby byli wtedy w domu sami pewnie by się tak tym nie przejmował, mógłby sobie wmówić, że tylko mu się wydawało. Ale przecież w salonie spał Zitao. Ten głupi bezdomny gówniarz, którego litościwy dla wszelkiego stworzenia Lu Han musiał zaciągnąć do domu, wymyć, nakarmić i przenocować. Był na niego o to zły. Jaki normalny człowiek tak przejmowałby się jakimś menelem, żeby aż brać go do siebie do domu nawet nie wiedząc kim ten ktoś jest? Jeszcze bardziej zły był, kiedy wstając rano z łóżka udał się do salonu i czarnowłosego chłopaka nie zastał. Zamiast niego zobaczył otwarte okno. Kiedy obudził właściciela domu okazało się jeszcze, że z szuflad w sypialni zginęło mnóstwo kosztowności takich jak biżuteria i poukrywane w skarpetkach pieniądze. Apogeum złości osiągnął jednak kiedy Lu Han zamiast przejąć się całym zdarzeniem po prostu zamknął okno i z uśmiechem poszedł robić śniadanie do kuchni.
Wu musiał dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego brudnego gówniarza i złodzieja, dlatego właśnie teraz stał pod drzwiami na zaplecze do kawiarni, gdzie pracował Yi Xing. W końcu naprzeciwko mieścił się budynek do rozbiórki, a w tym właśnie budynku podobno Tao razem ze swoimi menelskimi znajomymi zamieszkiwał kradnąc i unikając sprawiedliwości.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwierających się drzwi. Uniósł wzrok ze swoich butów, w które przez cały ten czas wpatrywał się odcięty od rzeczywistości i wbił go w owijającego szyję czerwonym szalikiem syna pani Zhang.
- Wybacz, że tak długo… - Yi Xing odwrócił się na moment plecami do mężczyzny i zaczął zamykać kluczem drzwi. W końcu szef chyba by nie chciał, żeby jacyś nieproszeni goście typu sąsiadów z naprzeciwka weszli mu nocą do lokalu. - Musiałem jeszcze pozamiatać.
- Nie szkodzi. – Fan posłał mu nieznaczny uśmiech, a potem odsunąwszy się od ściany wsadził dłonie do kieszeni lekkiego, ale eleganckiego płaszcza. Ostatnio robiło się już dosyć chłodno, a on nie miał zamiary chorować przez swoją bezmyślność. – Mam nadzieję, że nie zniszczyłem Ci jakiś planów.
- Nie, nie. – Chłopak pokręcił szybko głową i starając się nie zabić na sypiących się schodkach zszedł po nich, a potem podszedł bliżej biznesmena z lekkim uśmiechem na ustach, przez który w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. – Będziemy gdzieś szli? Czy masz zamiar wypytywać mnie tutaj?
Blondyn zaśmiał się cicho i pokręcił głową od razu na pięcie odwracając się w stronę ścieżki, którą można było okrążyć budynek i wyjść na ulicę.
- Odprowadzę Cię do domu i wypytam po drodze, pasuje?
- Jestem za!
Nie zwlekając więc ani chwili dłużej oboje, ramię w ramię ruszyli w kierunku wyjścia na ulicę, skąd następnie skierowali się tam, gdzie syn Pani Zhang wskazał dłonią. Przez pewien czas szli w milczeniu. Wu Fan jedynie zerkał co chwila na swojego młodszego towarzysza trzymając ręce w kieszeniach i wodząc wzrokiem po okolicy jakby sprawdzając, czy ktoś za nimi nie idzie albo po  prostu nie podsłuchuje. Yi Xing też nie wydawał się zbyt rozmowny aż do momentu, w którym nie opuścili całkowicie okolicy jego miejsca pracy.
- Czego chciałbyś się dowiedzieć? – zapytał w końcu, kiedy zauważył, że Wu po raz kolejny spogląda na niego z góry zza jasnych, opadających na czoło kosmyków włosów.
Tamten jedynie westchnął wypuszczając powietrze z płuc tak jakby trzymał je w nich długo i punkt wbijania spojrzenia z chłopaka zmienił na chodnik, który rozciągał się przed nim.
- Musisz mi powiedzieć czegoś więcej na temat tego Tao, który rzekomo pomieszkuje sobie w budynku przeznaczonym do rozbiórki.
Chińczyk zmarszczył nieco brwi i podrapał się nieznacznie z boku szyi lekko okrytej ciepłym szalikiem.
-Czy nie mówiłem ci wszystkiego co wiem ostatnim razem?
- Nie jestem pewien czy to było wszystko. – Wu wyjmując dłonie z kieszeni płaszcza wyjął je razem z paczką papierosów i zapalniczką. Wiedział, że Zhang nie pali, więc nawet mu nie zaproponował jednego papierosa. Sam za to wsunął sobie fajkę w usta i podpalił jej koniec małym ogniem zapalniczki, by następnie wrzucić ją z powrotem do kieszeni razem z paczką. Zaciągnąwszy się dymem złapał palcami za ustnik i zaraz po tym wypuścił na chłodne powietrze chmurę siwego dymu. – Na pewno wiesz więcej.
- Ale na jaki dokładniej temat…?
- Tego młodego szczyla. Złodzieja.
- Ale dlaczego o niego pytasz?
Zapadła dosyć niezręczna cisza. Jedynym dźwiękiem, jaki rozbrzmiewał wokół były ich kroki na betonowym chodniku, dmuchanie wiatru i czasem jakieś przejeżdżające samochody. O tej porze nawet ludzie się nie pojawiali. Było za zimno, za ciemno. Zbyt niebezpiecznie czasem.
Yi Xing przyglądał się starszemu od momentu, w którym zadał to pytanie i starał się zlustrować wszystkie emocje, jakie pojawiły się na jego twarzy. Ale to było naprawdę trudne. Jedyne co udało mu się wywnioskować po mocno zmarszczonych brwiach Wu to tylko to, że chyba nad czymś rozmyślał. Dosyć ostro rozmyślał.
Na ustach kelnera pojawił się szeroki,  zaczepny uśmiech ujawniający dołeczki w policzkach. Nie mogąc się powstrzymać szturchnął towarzysza łokciem i zaśmiał się perliście.
- Zakochałeś się w bezdomnym smarkaczu?
Oczy biznesmana aż otworzyły się szeroko, a on dosłownie odskoczył od młodszego z oburzeniem na twarzy.
- CO?!
- Oj, żartowałem! – brązowowłosy uniósł dłonie w geście obrony, ale nie przestawał się śmiać i uśmiechać w iście żartobliwy sposób. – Nie rzucaj się tak! Wiem trochę…
 Ostatnie zdanie wystarczyło, by trochę go uspokoić. Wciągając papierosowy dym w płuca z powrotem zbliżył się do swojego rozmówcy, ale już na niego nie patrząc po prostu zastanowił się chwilę nad jakimkolwiek pytaniem. W końcu jednak zrezygnował i po porostu pokręcił lekko głową.
- Najlepiej powiedz mi wszystko co o nim wiesz. Lubisz zdradzać tajemnice ludzi, wiem to.
- A co dostanę w zamian?
- Nie dostaniesz kopa w dupę…
- Kevin…
- No dobra, czego chcesz? – blondyn spojrzał na niego ze zrezygnowaniem w oczach.
Utalentowany synek Pani Zhang przez chwilę myślał przysuwając sobie palec do ust w dosyć teatralnym geście. Fan miał dziwne wrażenie, że to nie zwiastuje nic dobrego. Jaka była jego ulga, kiedy w końcu usłyszał życzenie chłopaka.
- Numer telefonu do Twojego najlepszego przyjaciela. Tego… Lu Han’a.
Śmiech, jaki wydobył się z ust biznesmana rozległ się ec hem po nieco opustoszałych ulicach. Zawsze wiedział, że Lu cieszy się powodzeniem u mężczyzn, jednak nigdy nie przypuszczałby o takie zafascynowanie jego osobą właśnie Yi Xing’a. Tamten nie bardzo wiedząc co tak rozbawiło starszego znowu nieznacznie szturchnął go łokciem w bok.
- Fannie… o co ci chodzi? – zapytał niepewnie.
- Nic, nic. Niech będzie. Dostaniesz numer. – to mówiąc nieco opanował swój śmiech, a palcami potarł o policzki, jakby chcąc je w ten sposób rozluźnić. Przy śmianiu się przecież pracuje najwięcej mięśni twarzy. A on jednak rzadko się śmiał. – To teraz gadaj.

***
Obserwowanie śpiącego Wu Fan’a było jednym z jej ulubionych zajęć. Nie dlatego, że słodko wyglądał, kiedy spał, lecz dlatego, że wtedy nie mógł nic zrobić. Był nieświadomy. Taki cichy, pozbawiony całkowicie mechanizmów obronnych. Kiedyś nie robiła tego tak często, jednak od pewnego czasu zaczynała odczuwać, że coś się zmienia. Coś zmienia się między nimi, w nim. W niej wszystko było tak jak kiedyś. Ale to on zaczął nagle stwarzać problemy.
Lu Mei nie lubiła, kiedy ktoś jej się w jakikolwiek sposób sprzeciwiał, a już na pewno nie jej facet. Nie człowiek, który przynosił do domu mnóstwo pieniędzy, który był dobry w łóżku, który był jednym z jej najlepszych życiowych wyborów. Wychodziła z założenia, że wszystko powinno być tak, jak ona sobie tego zapragnie. A nie tak, jak pomyśli Fan. I choć od ich kłótni minęło ledwo kilka dni ona zaczynała odczuwać coraz większe zmiany w zachowaniu partnera. Przecież nigdy jej się nie sprzeciwiał! A teraz…? Jeszcze kilka godzin temu, kiedy wrócił z pracy, co prawda później niż powinien całkowicie odmówił kolacji. Odmówił wszystkiego, po prostu poszedł się umyć i położył się spać. Jakim prawem w ogóle wrócił do domu później? Gdzie był? Z KIM był? Co robił?
Telefon Chińczyka, który  leżał zaraz przy jego głowie na nocnej szafce co jakiś czas delikatnie wibrował oświadczając nadchodzące wiadomości. Mei z daleka nie widziała kto jest ich nadawcą, bo siedziała po drugiej stronie łóżka, ale niesamowicie ciekawiła ją ich zawartość. W końcu kto normalny wysyła do jej zapracowanego faceta wiadomości o 4:00 w nocy?
Niemalże bezgłośnie wysunęła się spod kołdry tak, by nawet nie szturchnąć leżącego tyłem do niej mężczyzny i wstała z łóżka naciągając na szczupłe uda materiał ślicznej nocnej koszuli, którą dostała na urodziny od brata. Miała jej pomóc w wabieniu Fan’a do łóżka. W sumie sprawdzała się przez pewien czas. Ale ostatnio przestała… Okrążyła łóżko na palcach starając się być najciszej jak tylko potrafiła. Na moment zatrzymała się przy szafce jeszcze dokładnie sprawdzając, czy jej partner aby na pewno smacznie sobie spał. Jednak skoro nawet wibrujący koło głowy telefon nie był w stanie go obudzić… Pochyliła się szybko, złapała telefon w długie palce i odwracając się na pięcie szybko wyszła z sypialni kierując się do salonu, gdzie mogła w spokoju przejrzeć wszystkie jego wiadomości nie bojąc się o to, że Wu ją przyłapie. Usiadła sobie wygodnie na kanapie przed telewizorem, odblokowała ekran telefonu. Pierwszym co zobaczyła było „5 nowych wiadomości od: Zhang Yi Xing”. Zmarszczyła nieznacznie brwi.
- Czy to nie ten synek sąsiadki…? – mruknęła sama do siebie, ale zanim spróbowała sobie na to odpowiedzieć włączyła wiadomość z zaciekawieniem.
Jeszcze nim odczytała jej zawartość spojrzała w stronę drzwi prowadzących do sypialni. Wu Fan spał. Nie mógł się obudzić.
„Sorrka, Kevin, zapomniałem jeszcze, że ma 19 lat!”
Nie do końca wiedziała o kogo może chodzić, więc od razu przeszła do czytania poprzednich wiadomości.
„Wu… wiesz, że jestem zapominalski… Podobno chodził do tego samego liceum co my, ale wywalili go po pierwszym roku, bo opuszczał zajęcia.”
Ta wiadomość również nie wyjaśniła dziewczynie o kim synek pani Zhang przekazywał informacje Fan’owi, więc brnęła dalej mając cichą nadzieję, że zaraz wszystko się rozjaśni, jednak każda kolejna nie dawała jej tej jednej potrzebnej informacji. Dowiedziała się za to, ze ta tajemnicza osoba ma młodszego brata i jej rodzice zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Ostatnią wiadomość już chciała zostawić, ale ciekawość zżerała ją za bardzo, więc po prostu ją przeczytała. I o mało nie rzuciła telefonem w ścianę.
„Lu Han się ze mną umówił! Wiedziałem, że poleci na mój urok osobisty! Zatańczę dla niego i będzie mój!”
- Lu Han?! – aż zatkała sobie usta będąc w szoku. Jakiś chłopak, a dokładniej syn sąsiadki umówił się z jej własnym bratem?! NA RANDKĘ?! To było za wiele. Jak to się mogło stać? Była przecież pewna, że jej brat jest normalny! A może po prostu zgodził się na to spotkanie nie wiedząc, że to ma być randka…?
Oddychając głęboko starała się wyrzucić z głowy myśli o tym, że jej ukochany braciszek mógłby być… gejem. Postanowiła więcej nie przeglądać telefonu Wu i odłożyć go na miejsce.  I tak jak postanowiła tak zrobiła, na całe szczęście nie budząc śpiącego partnera, co mogłoby skończyć się nieprzyjemnie. Ułożyła się na swoim miejscu w łóżku, lecz nie usnęła już do samego rana. Była świadkiem tego, jak mężczyzna budzi się, bierze telefon, czyta zaległe wiadomości, a potem ubiera się, żeby wyjść do pracy. Cały ten czas udawała, że śpi. Tak naprawdę jednak zastanawiała się ciągle kto tak w ogóle był tematem wiadomości, jakie wysyłał Zhang do Wu. Bo choć Lu Han umawiający się z nim na randkę był szokującą informacją, to ciągle była ciekawa tej tajemniczej osoby. Może to przez nią Fan był ostatnio jakiś taki… inny…?

***

Nie pojechał do pracy. Lu Mei nie wiedziała, że wziął sobie wolne na kilka dni. Nikt nie potrzebował tego wiedzieć. W końcu sam był sobie panem. Zamiast do pracy wybrał się jednak do piekarni. W domu rzadko jadał śniadania, bo zawsze kiedy wstawał do pracy Mei jeszcze spała. Wybrał sobie dwie duże bułki słodkie i pączka. I już podchodził do kasy, by za wszystko zapłacić, ale coś go tknęło… jechał w pewne miejsce, więc czemu miałby nie kupić więcej jedzenia? Wychodząc z piekarni trzymał w dłoni reklamówkę. A w reklamówce sześć słodkich bułek i 3 pączki.
Drogę stąd do kawiarni Yi Xing’a znał już niemal na pamięć, bo ostatnio bywał tam dosyć często. Po kawę. Tym razem jednak nie miał zamiaru wejść do środka, zagrzać się i wypić trochę swojej ulubionej panda chiai latte. Wychodząc z autobusu zatrzymującego się bardzo blisko spoglądał ciągle w stronę budynku przeznaczonego do rozbiórki. Miał w tym tylko jeden cel. Chciał powiadomić mieszkających tam ludzi o tym, że ich jedyny dom niedługo zostanie zburzony, żeby zaczęli szukać dla siebie innego schronienia. W końcu dowiedział się o tym, że oni nic a nic nie wiedzieli. Tak samo jak nic nie wiedzieli o nich robotnicy. A to wróżyło tylko cos złego.
Zatrzymał się przed wyrwanymi z zawiasów drzwiami na klatkę schodową i rozejrzał się wokół. Nie wyglądało to na miejsce zamieszkane przez kogokolwiek na pierwszy rzut oka. Ani przy wejściu ani głębiej nie było widać śladów jakiegokolwiek życia. Wszędzie za to walały się jakieś deski, pręty i odpadający od ścian tynk. Stare gazety, mnóstwo kurzu… Wchodził powoli schodami ku górze. Niemalże wszystkie mieszkania pozbawione były drzwi, a kiedy do nich zaglądał widział tylko pustą przestrzeń i czasem stojące pod ścianami porozwalane meble. Im dalej szedł, tym bardziej wątpił w to, by ktoś faktycznie tu mieszkał. Może robotnicy mieli rację…?
- Co ty tu robisz?
Cichy, chrapliwy głos, który odbił się echem od pustych ścian sprawił, że Wu Fan odwrócił się błyskawicznie. Ubrany w jego własne ciuchy chłopak o czarnych włosach i podkrążonych oczach, opierał się łokciem o wystającą z podłogi belkę nośną i wpatrywał się w blondyna wzrokiem pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu.

6 komentarzy:

  1. Jak ta Lu Mei mnie denerwuje.
    Fajny rozdział, ciekawi mnie jak to dalej rozwiniesz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. OOOOKI DOOOOKI! Jestem tutaj (tak jestem z Tobą!). Także ten, przeczytałam to raz i wyłapałam piękne błędy, ale byłam wtedy zbyt leniwa by je wypomnieć, a przy drugim czytaniu...nie umiem ich znaleźć. Chyba jestem zmęczona. No nic! Pamiętaj tylko o zasadach interpunkcji, bo czasami zupełnie zapominasz co i jak. No i Twoja składnia....xDDD To już ten Twój urok, co poradzić! Anyways - trochę nudny ten rozdział, nic się w zasadzie nie działo, ale wiem, że takie przerywniki są potrzebne by gładko rozwinąć akcje, więc Ci wybaczam! Lu Mei to szmata, ot! Jakkolwiek cóż, teraz jej nienawidzę, ale pewnie będąc na jej miejscu reagowałabym tak samo XDDD Kocham to, że wjebałaś Layhana >O<!!!!! No i zobaczymy co dalej, rozwijaj się!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na taen moment jest to NAJLEPSZY TAORISOWY FIC JAKI CZYTAŁAM !!! Jest piękny, boski, cudowny, zajebisty, interesujący *jakie rozbieżności słów >D* i w ogóle i w szczególe! JA CHCIEĆ WIĘCEEEEEEEJ!!! ;A; i LayHan, w końcu, myślałam, że tego paringu nigdy nigdzie nie znajdę ~~ kobieto, spełniasz moje marzenia xD jeszcze tylko Kaibaek do kompletu i mogę umrzeć szczęśliwa =w= Ale na razie pisz Karalucha! Trzymaj tak dalej i piszpiszpiszpisz więcej i szybciej, bo już się doczekać nie mogę , no! >:3

    OdpowiedzUsuń
  4. LayHan *-* rany pisz dalej, jestem ciekawa <3 Gdybyś jeszcze tylko walnęła jakąś słodką scenę z LayHan'em, to zgon, serio ^^ pisz pisz ^^ ale to pisz a nic innego :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam i chcę więcej xD
    Pisz szybko nowy rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam wszystko jednym tchem. Tao - szkoda mi go... Biedaczek ;(, a Kris wygląda na bardzo zimnego, jednak ma to coś tutaj. Według mnie to dobrze stworzona postać :) , ale jego dziewczyna także, jednak jest BARDZO irytująca. Luhan , który martwi się o cały świat jest BOSKI! Czekam na ciąg dalszy... ;)

    http://exo-what-is-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń