3 marca 2013

EX-IST


 Pairing: BaekYeol (prześwity innych)
 Uwagi: Jest to tak jakby początek i koniec historii, z niewielkimi elementami środka. Postanowiłam zostawić niektóre sytuacje "w domyśle", bo chcę umieścić je w drugiej części tego FF. Miał to być one shot, ale jedna część w tą czy w tą... xD W każdym razie 2 część będzie uzupełnieniem pierwszej! Wyczekujcie! <3
Zapraszam do czytania!

EX-IST

Droga z uczelni do wynajmowanego mieszkania niemalże w samym centrum miasta nie była długa. Wręcz przeciwnie – była krótka, a nawet ładna i przyjemna. Wystarczyło, wychodząc z budynku uczelni przespacerować się w stronę rozciągającego się nieopodal ogromnego parku, później skręcić w wąską uliczkę, przy której na rogu mieścił się bar dla gejów, ominąć zawsze leżących blisko kontenera na śmieci bezdomnych, szczęśliwie nie podpaść wyglądem żadnemu z homofobów, którzy zawsze się tam kręcili, wejść po schodkach prowadzących do wysoko umiejscowionych drzwi na klatkę i tada! – było się w domu. Tak, dla Baekhyun’a zdecydowanie najlepszą częścią drogi do domu był park. Dlaczego? Dlatego, że nie lubił biegać, a blisko baru dla gejów często mu się zdarzało… wystarczyło ubrać się trochę lepiej niż zazwyczaj i już, pytanie o problem murowane. Całe szczęście, nauczył się już tego unikać. Nowe ciuchy (które zamiast jedzenia kupował za pieniądze dostawane od rodziców) chował zawsze do torby i wyglądając jak ostatni cieć przebierał się dopiero za rogiem, sprawdzając oczywiście wcześniej, cz caby nikt nie patrzy. W razie jakiś większych imprez, które odbywały się wieczorami, gdy wracał do domu z uczelni, w zwykłe dresy albo wytarte ciuchy przebierał się jeszcze w uczelni. Znajomym tłumaczył to zwyczajnym brakiem wygody. Znali go z resztą pod względem narzekania na wszystko i wszystkich. Łykali to bez żadnego problemu.
Dni na uczelni zawsze mijały bardzo szybko. Baekhyun spał na zajęciach, ewentualnie grał w Starcraft’a z kolegami, oczywiście starając się, żeby zbytnie nie ukazywać swojego entuzjazmu związanego właśnie rozgrywaną partią, nie chciał przecież podpaść żadnemu profesorowi. Kiedy jednak nie mógł pozwolić sobie na granie albo spanie… udawał, że notuje, rysując na ostatnich stronach grubego zeszytu do wszystkich przedmiotów postacie z bajek, zwierzęta, gołe cycki albo ewentualnie kutasy, ale te ostatnie najczęściej nie były jego dziełem, tylko któregoś z zakompleksionych kolegów siedzących obok. Tak, pani profesor od psychologii zawsze mówiła, że rysowanie męskich członków przez chłopców jest oznaką kompleksów. Dlatego właśnie Baek nigdy nie zniżył się do tego poziomu, by jakiegoś narysować. No, chyba że w zeszycie Jongdae, kiedy wychodził do toalety podczas wykładów…
Godzinne przerwy między zajęciami zdecydowanie należały do jego ulubionych części dnia. Wtedy najczęściej z kolegami od Starcraft’a wyszukiwał jakiegoś cichego i przyjemnego miejsca z zasięgiem Wi-Fi, rozsiadał się wygodnie i grał. Czasem Starcraft’a zastępowali innymi grami, na przykład League of Legends, WoW’em, Guild Wars 2… albo po prostu leżeli na trawniku pod oknem dziekanatu i zamawiali sobie chińszczyznę w miejsce znane jako „pod jaskinią lwa”.
Baekhyun wiódł naprawdę spokojne życie. Spokojne aż do porzygu.
- No i mówię ci, stary… ja to bym chciał, żeby zaczęło się w końcu coś dziać! – wyjęczał gestykulując zawzięcie, przy czym lekkim klepaniem w ramię upewniając się, czy aby zajęty pisaniem jakiś „poważnych notatek” Kyungsoo w ogóle go słuchał. – W liceum to się działo! A tutaj…? Nuda jak flaki z tym… olejem!
- Dokładnie! – Jongdae siedzący po prawej stronie brązowowłosego chłopaka o okrągłych policzkach podparł się łokciem o lakierowany blat długiej ławy. – Mówili, że na studiach zaczyna się życie… a my tylko chlejemy, żremy i udajemy, że się uczymy…
- Czyli robimy dokładnie to samo, co na każdym innym etapie naszej edukacji wcześniej. – odezwał się Jongin siedzący za nimi, kręcąc malutkie kuleczki z papieru i rzucając nimi prosto w głowę skupionego na notatkach Kyungsoo. Ten zdawał się go kompletnie ignorować.
Wsadziwszy dłonie we włosy, Baek uderzył lekko głową w blat i znowu wyjęczał coś pod nosem, tym razem jednak całkowicie niezrozumiale.
- Zorganizujmy jakąś imprezę albo coś… - powiedział znudzonym głosem chłopak po prawej stronie jęczącego. Jego mocne rysy twarzy przeciął lekki, rozmarzony uśmiech. – Zaprośmy dziewczyny…
Jongin o mało nie wybuchnął śmiechem, na co siedzący wokół niego studenci, tak samo uważni jak Kyungsoo zaczęli go szturchać i posykiwać cicho, dając mu do zrozumienia, żeby się uspokoił. Odczekując kilkanaście sekund, aż fala oburzenia wszędobylskich kujonów ucichła, ciemnoskóry brunet wychylił się trochę do przodu, żeby koledzy z ławy przed nim mogli go dobrze usłyszeć, nawet wtedy, kiedy mówił cicho.
- Może w końcu nasz mały Bacon pomacałby wtedy trochę prawdziwych cycuszków. Te co ma z tyłu zeszytu nie bardzo się do tego nadają…
Chichot ludzi siedzących najbliżej Jongin’a rozniósł się po sali znowu wywołując falę cichego oburzenia kujonów, jednak tym razem nawet Kyungsoo zachichotał pod nosem na moment przerywając pisanie i spoglądając kącikiem oka na czerwonego z wściekłości Baekhyun’a.
-Jongin, kuźwa, zastrzelę cię…
- Oj, daj spokój. Czerwienisz się, jakby ci ktoś do gaci zajrzał – parsknął cicho Jongdae i jeszcze zdążył zasłonić się ręką, zanim czerwony jak burak przyjaciel zdzielił go grubym zeszytem.
- Przestańcie, zróbmy tę imprezę, ale zamknijcie się, ok…? – warknął Baek, spoglądając raz na chłopaka po prawej, a raz na tego za sobą. Do Kyungsoo się nie odwracał. Wiedział, że ten raczej wolał słuchać głupot wygadywanych przez tych debili niż w nich uczestniczyć. Był jedyny normalny…
- No dobra, ale kogo zaprosimy? – zapytał ciągle przechylony do przodu Jongin starając się mówić w miarę cicho. Całe szczęście profesor prowadzący wykłady z języka angielskiego był przygłuchy. Jedynym problemem byli zapaleni uczniowie…
Na kilka chwil zapanowała cisza. Wszyscy trzej zamyślili się nad pytaniem najmłodszego. Trzej, bo Kyungsoo prawdopodobnie nie miał innych znajomych oprócz nich. Tak przynajmniej wydawało się Baekhyun’owi. Był zbyt cichy, żeby się z kimś bliżej kumplować, żeby zawierać znajomości.
- Sehun będzie chciał… Luhan… - ciemnoskóry zaczął wymieniać na palcach, ale Jongdae od razu przerwał mu machnięciem ręki.
- Jak Sehun, to bez Luhan’a! Znowu będzie chodził w seksualnej frustracji cały wieczór…
- Oj, nie pierdol, jedna para gejów w domu cię nie zabije! – Baekhyun nadął lekko swoje już nieco mniej czerwone policzki.
- Z resztą jeśli Sehun bez Luhan’a, to ty bez Junmyeon'a. – Jongin uśmiechnął się szeroko, przy czym jego białe zęby ujrzały światło dzienne. Jongdae w ogóle nieoczarowany tym widokiem jedynie prychnął i udając urażonego odwrócił się „niby” wracając do pisania notatek. Tak naprawdę od rozpoczęcia semestru nie napisał żadnych…
- No to Sehun, Luhan, Junmyeon… może Minseok?
- Nie wiem, czy to będzie dobry pomysł, Jonginnie… - stwierdził Baek odwracając się do niego bokiem. – Zje nam całe zapasy żarcia…
- Zamknij się, zapraszamy Minseok’a i już! – znów ożywił się Jongdae. Odgłos uciszającego syczenia po raz kolejny rozległ się wokół.
- Dobra, dobra, nie denerwuj się tak, bo nabawisz się impotencji!
Chłopak o silnych rysach twarzy tylko uderzył się dłonią w czoło. Już więcej się nie odezwał. Nie miał siły.
- Sehun, Luhan, Junmyeon, Minseok… ja bym jeszcze zaprosił Yifan’a. – Jongin zamyślił się na chwilę. – Tego wielkiego co mieszka obok ciebie, Baekkie…
Baekhyun pokiwał głową na zgodę.
- Tak, możemy go zaprosić, jest całkiem spoko.
- A ja…? – rozległ się cichy i spokojny głos z lewej Baekhyuna. Wszyscy z zaskoczeniem spojrzeli na Kyungsoo, który już od dłuższej chwili nie robił notatek. – Mogę przyjść…?

***

- Jak myślisz, Jongdae, Kyungsoo w ogóle ma jakiś znajomych oprócz nas?
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, kiedy Baekhyun razem ze swoim przyjacielem ze studenckiej ławy, liceum, gimnazjum, a nawet podstawówki i przedszkola wracał przez park w stronę domu. Obaj mieszkali dosyć blisko siebie, jednak mieszkania, które wynajmowali różniły się. Największą różnicą była ich okolica. Jongdae miał tyle szczęścia, że nie musiał wozić się jak dres, żeby nie zostać spranym na kwaśne jabłko.
Chłopak przez chwilę przyglądał się rówieśnikowi, który właśnie upychał do torby z laptopem swoją ulubioną koszulkę, którą przed chwilą przed wyjściem z uczelni zmienił na zwykłą bluzę od dresu, nie ubierając pod nią nic.
- Skoro mówił, że weźmie ze sobą jakąś osobę towarzyszącą, to chyba ma, nie sądzisz?
Lekki uśmiech wypełzł na usta Bacon’a, gdy ten prostując się uświadomił sobie pewną rzecz.
- Ej, a co jeśli weźmie ze sobą swoją dziewczynę? – zapytał, a jego oczy rozszerzyły się. – Albo gorzej! CHŁOPAKA!
Na twarzy Jongdae od razu pojawiło się zdumienie. A zaraz po zdumieniu ogromne rozbawienie.
- O, nie! Baekhyun! Wyobrażasz sobie minę Jongin’a?! Przecież on wyjdzie z siebie i sam się zabije!
- Kuźwa, Jongdae! Ty też zauważyłeś, że on leci na Kyungsoo?!
- PRZECIEŻ OD NIEGO WALI TESTOSTERONEM ZAWSZE JAK PRZYCHODZI KUJONEK!
- O NIE, JONGDAE… O NIEEEE...
- Ej, czekaj… - chłopak nagle ucichł i złapał przyjaciela za ramię. Baek uniósł nieznacznie brwi w pytaniu. Brunet w tym samym czasie palcem wolnej dłoni wskazał coś za jego plecami. – Zobacz co tam mamy…
Odwrócił się. O mało nie wybuchnął śmiechem. Jakiś wysoki chłopak biegał po parku w zimowym płaszczu. Już nawet nie wspominając o tym, że temperatura wahała się od 20 do 25 stopni… Na nogach miał sandały, przez które co jakiś czas zatrzymywał się, żeby wysypać z nich piach, trawę i inne śmieci, jakie nazbierały się tam od szaleńczego biegania. Biegania za piszczącymi kobietami. Pod płaszczem był kompletnie nagi.
- O, Boże, Baekhyun, czy ty to widzisz…?
Chłopak w płaszczu biegnąc za nieznajomą kobietą zwolnił nagle i kiedy się odwrócił koleżanka ofiary przywaliła mu torebką w głowę. Gigant zatoczył się nawet nie zdążając zasłonić pewnych części swojego ciała i zanim zdołał przywrócić sobie równowagę obie uciekły. Ten ze smutną miną oparł się o drzewo. Szukał kolejnych…
- Jongdae… pamiętasz co mówiła pani profesor na psychologii?
- Że ekshibicjonistę najłatwiej zniszczyć ekshibicjonizmem?
- Dokładnie…
Jongdae od razu popchnął przyjaciela w stronę stojącego nieopodal nieznajomego, a kiedy Baek bez wahania jak gdyby nigdy nic ruszył w tamtym kierunku, nie mogąc się powstrzymać aż zaklaskał w dłonie i zgiął się w pół tłumiąc śmiech.
- Jezu, nie wierzę, on to zrobi!
Wysoki chłopak stojący pod drzewem wyglądał naprawdę młodo. Miał zadbane, ciemne włosy, był przystojny… Co prawda, kiedy ganiał za dziewczynami z jajami na wierzchu wyglądał już raczej jak szalony idiota z przerażającym uśmiechem, ale kiedy z powagą na twarzy wyszukiwał kolejnego obiektu swojego zainteresowania był naprawdę facetem godnym uwagi. Nawet wystające spod ciemnych włosów uszy, które zdawały się być rosnącymi z głowy skrzydłami, nie umiały zniszczyć tego wrażenia. Takie wrażenie miał właśnie Baekhyun, kiedy podchodził coraz bliżej.
W jednej chwili poczuł na sobie jego wzrok. Usłyszał za sobą kroki, łamane pod sandałami na wielkich stopach gałązki, leżące na dróżce przecinającej park. Odetchnął głęboko, ale ledwo zauważalnie. Wtem odwrócił się.
Zobaczył go w całej okazałości. Nagiego od stóp (pomijając sandały) do głów. Z szalonym uśmiechem na ustach, płaskim brzuchem, ledwo widocznymi mięśniami, kłębkiem czarnych włosów bardzo nisko pod pępkiem… i stojącym na baczność penisem. Do tej pory pewien siebie Baekhyun zbladł. Nieznajomy zauważył to i szczerząc swoje białe jak śnieg zęby wystrzelił biegiem w jego kierunku. Niższy już miał zacząć krzyczeć i uciekać, kiedy przypomniał sobie cel swojego podejścia bliżej.
- Choć, ogierze! Będziemy się pieprzyć! O taaaaaak! – wykrzyczał nagle i wyszedł mu naprzeciw szybko rozpinając bluzę. Zdjął ją wręcz błyskawicznie i rzucił na bok, zdecydowanym krokiem idąc teraz prosto na wielkoluda. – Jestem taki napalony!
Szalony uśmiech z twarzy chłopaka zniknął, a w wielkich oczach lekko przysłoniętych przez zbyt długą grzywkę pojawił się strach. Nie minęło kilka sekund, a ekshibicjonista otulając się szczelnie płaszczem z krzykiem uciekł robiąc slalom między drzewami.
Minęło kilka sekund do momentu, w którym Baekhyun uświadomił sobie, że słowa pani profesor były prawdą.
Jongdae delikatnie mówiąc popuścił.

***

- JA NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁEŚ! – wykrzyczał Jongin, siadając ciężko z butelką piwa prosto na podłużną kanapę mieszczącą się w salonie, w domu Jongdae. To właśnie tutaj przyjaciele postanowili zorganizować domówkę. Jedni mieszkali w akademikach, Baek miał nieprzyjemną okolicę… to właśnie tu było najbezpieczniej. – I co, spierdolił?
- No przecież ci mówię! – zawołał starszy, lekko nadymając policzki. Przysiadł sobie na krawędzi stołu, ale zaraz Luhan zrzucił go z niego, krzycząc, że to słaby mebel i się rozwali.
- Stary, wstyd się przyznawać, ale posikałem się ze śmiechu! – Jongdae siedzący na podłodze przy kanapie po raz kolejny roześmiał się w głos i wpakował do ust garść kukurydzianych chrupków, których chyba kilogramy przywiózł Sehun. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że przywiózł je dlatego, że Luhan takie lubił…
- I tak po prostu zacząłeś się przed nim rozbierać?! O kuźwa, jakie to pedalskie! – zajęczał ciemnoskóry, ale zaraz uniósł ręce do góry, bo został zgromiony wzrokiem Sehuna. Ten natomiast zaraz po skarceniu starszego również się roześmiał.
- Baekkie… - zaczął Luhan swoim delikatnym, ciepłym głosem. – A nie bałeś się? A jakby cię zgwałcił?
- Nie zrobiłby tego, bo ekshibicjoniści boją się ludzi, którzy okazują zainteresowanie, a nie strach. – wyjaśnił spokojnie Baekhyun.
Impreza tak naprawdę jeszcze się nie zaczęła. Wszyscy zaproszeni jeszcze nie przyszli, jedzenie zamówione przez telefon jeszcze nie przyjechało… ale to nie przeszkadzało chłopakom w tym, żeby już teraz zacząć pić! Jongin i Jongdae pierwsi sięgnęli po alkohol mówiąc, że im szybciej zaczną, tym impreza będzie mniej drętwa na początku. Luhan szykował w kuchni przekąski, co jakiś czas wnosząc je do salonu, Sehun chodził za nim jak duch. A Baekhyun, przybyły kilka minut wcześniej, od razu zaczął te przekąski jeść. Wszyscy zawsze się z niego śmiali, ale trudno było mu odmówić darmowego jedzenia. Nawet darmowe saszetki z keczupem wynosił z barów…
Yifan, jego sąsiad kanadyjsko-chińskiego pochodzenia zjawił się niedługo po nim. Był wielki, zawsze dobrze ubrany. Na pierwszy rzut oka zawsze sprawiał wrażenie zapatrzonego w siebie faceta, który uważa, że jest cool, choć tak naprawdę był zwykłą, krótkowłosą sztalugą, która nie miała koordynacji ręka-noga i waliła głową w każdy zwisający z sufitu żyrandol, jaki tylko napotkała na swojej drodze. Oczywiście niechcący. Przyprowadził ze sobą dwóch kumpli. Tao i Yixing’a. Podczas, kiedy Yixing i Yifan od razu zakumplowali się z również Chińskiego pochodzenia Luhan’em, co zaowocowało wyłożeniem flaszek i kolejnej porcji żarcia na stół, Tao trzymał się nieco z boku wszystkiego. Dopiero kiedy przyszedł Minseok razem z Junmyeon’em czarnowłosy Chińczyk o urodzie seryjnego zabójcy albo wojownika ninja nieco się ożywił, gdyż okazało się, że doskonale znał tą dwójkę. I mimo, że jego koreański był na poziomie dziecka z podstawówki dobrze się z nimi dogadywał. Baekhyun również znalazł z nim wspólny język. Nie minęło dużo czasu, a stali obaj przed telewizorem i grając w boks na Kinect’cie po kilku kieliszkach o mało nie zabijali się o własne nogi, podczas kiedy nawet mistrz sztuk walki, jakim okazał się Tao potrafił uderzyć sam siebie.
Było zabawnie. Noc ledwo się zaczynała, a pijany Luhan spał na kolanach Sehun’a, z którego wszyscy mieli niezły ubaw, bo nawet kiedy cholernie mocno próbował, nie potrafił ukryć erekcji, jaka odznaczała mu się na spodniach zaraz przy twarzy śpiącego Chińczyka. Tylko Jongin chodził niespokojny po całym mieszkaniu…
Ciągle nie było Kyungsoo.
Dochodziła już 23:00. Głośna muzyka nie pozwalała pijanym chłopcom iść spać, wszyscy albo tańczyli, albo grali w gry przed telewizorem. Nie było czasu na spanie!
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Jongin pierwszy pobiegł zobaczyć kto przyszedł. Jaka była jego radość, kiedy w drzwiach dostrzegł niższego od siebie chłopaka o mlecznej skórze, którego zapięta pod samą szyję koszula w kratę aż prosiła się o rozpięcie! Był tak szczęśliwy (i pijany), że nawet nie zauważył gościa, którego Kyungsoo przyprowadził ze sobą. Po prostu wpuścił ich obu do środka i nie zwracając na nic uwagi zaciągnął starszego kolegę ze studiów do salonu, gdzie siadając z nim na kanapie od razu zaczął nalewać mu alkohol do czystych szklanek.
Baekhyun czuł, że jest mu niedobrze. Wiedział, że mieszanie nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale nie potrafił sobie odmówić, kiedy stojące przed nim piwo pachniało cudownym chmielem, gdzieś obok słodkie wino lśniło w blasku małej lampki, trochę dalej malibu machało do niego małą, kokosową rączką… oj, nie mógł się powstrzymywać. Teraz, idąc do łazienki, żałował.
Od razu odechciało mu się wymiotować, gdy dostrzegł przed sobą faceta z parku. Prostując się, z wielkimi oczami dostrzegł te same, ciemne oczy wpatrujące się w niego z ogromną zawziętością, białe i wyszczerzone zęby w szerokim uśmiechu. Sam wzrost nieznajomego był charakterystyczny, bo choć w domu mieli już dwóch wielkich Chińczyków… to ten oto człowiek mógł im dorównać. Ciemne włosy, tym razem przylizane na bokach i uniesione do góry odsłaniały całą jego twarz.
- Cześć. Jestem Chanyeol. Przyszedłem z Kyungsoo. – odezwał się gigant, a Baekhyuna aż ścisnęło w żołądku.

***

- Orzygałeś cały przedpokój, nogi Chanyeola, Minseok’a, który próbował zaciągnąć cię do łazienki, a potem zamiast do kibla zerzygałeś się do wanny i usnąłeś na podłodze. – oznajmił spokojnie Jongdae przygotowując dla siedzącego przy stoliku w kuchni Bacon’a kubek gorzkiej herbaty na kaca.
Baekhyun czuł się najgorzej na świecie. Bolała go głowa, brzuch, było mu niedobrze i miał ochotę położyć się spać mimo tego, że był świadom, iż z imprezy odpadł jako pierwszy.
- Nic mi nie mów… - mruknął słabym głosem i oparłszy się łokciami o blat zakrył sobie głowę rękami.
- Ależ będę! Bo czeka cię sprzątanie przedpokojuuuu… - zawołał melodyjnie brunet, choć jego przyjacielowi nie było zbyt do śmiechu. Widząc to Jongdae jedynie się uśmiechnął i usiadł obok niego podając mu kubek z herbatą. – Żartowałem. Chanyeol sprzątnął.
Pogrążony w kacu chłopak uniósł z trudem głowę, a w chude palce złapał gorący kubek i bez namysłu przytknął sobie go do ust. O mało nie poparzył sobie języka, ale w ostatniej chwili odsunął gorący napój, krzywiąc się.
- I jak się bawiliście beze mnie…? – zapytał niby od niechcenia, ale był naprawdę bardzo ciekawy.
- Kuźwa, nic nie mów! To było największe gay-party ever! To było wszystko podejrzane odkąd zauważyłem, że nie przyszły żadne dziewczyny, ale później… - brunet pokręcił głową jakby z niedowierzaniem.
- Kto z kim?
- Sehun z Luhan’em, Jongin z Kyungsoo o dziwo… Yifan z Tao… Tylko ja, Yixing, Minseok, Junmyeon i Chanyeol nic nie robiliśmy!
- Kłamiesz, Junmyeon zrobił ci malinkę na szyi…
- Kuźwa!
- Chłopaki, ciszej, bo mi łeb napierdala żywym stadem jednorożców… - Jongin wchodzący do kuchni nie miał na sobie nic oprócz bokserek. Łatwo było zauważyć podrapane ramiona i okolice bioder. Baekhyun nawet mimo okropnego kaca musiał się z tego zaśmiać. – Czego się cieszysz?
- Miałeś udaną noc, widzę… - uśmiech malujący się na ustach Bacon’a szybko został zakryty kubkiem z herbatą.
Jongin wywracając oczami skierował się w stronę lodówki.
- Ty się nie ciesz, bo sam wcale nie jesteś lepszy.
Lekko mrugając, Baekhyun przechylił głowę pytająco. Zauważywszy to Jongin tylko spojrzał na Jongdae, a ten bez żadnego wahania zwrócił się do przyjaciela z kacem.
- Spałeś z Chanyeol’em.
Gorąca herbata z ust chłopaka wylądowała na kolanach Jong’a.
- CO?!
- No… znaczy wiesz. TYLKO spałeś, bo powiedział, że się tobą zaopiekuje, nic więcej. – wzruszając lekko ramionami Jongin rzucił w stronę oplutego przyjaciela kuchenną ścierką, żeby się wytarł. – Ale nie mówiłeś, że Chanyeol to ten sam koleś, który gonił cię z kutasem po parku.
Policzki Baekhyuna bardzo szybko robiły się czerwone, kiedy tylko uświadamiał sobie rzeczy, jakich do tej pory nie pamiętał. Na widok Chanyeol’a orzygał się jak ostatnia sierota. Potem na moment przysnął na podłodze w łazience. Potem z czyjąś pomocą poszedł do łóżka i położył się. Ktoś leżał z nim i pilnował, żeby nie obrzygał się po raz kolejny i na czas wstał z łóżka. Tym kimś był Chanyeol… ekshibicjonista…
Wstał. Zrobił to z trudem, bo od razu zakręciło mu się w głowie, ale wstał. I wyszedł z kuchni. Czuł się, jakby szedł przez jedno wielkie pobojowisko. Wszędzie walały się butelki po alkoholu, pudełka po chińszczyźnie i pizzy, czyjeś ubrania, buty, gdzieś w rogu przedpokoju zobaczył nawet parę skarpet. Ale nie zwracał na to uwagi. Wpadł do salonu jak burza!
Stanął wryty jak w szoku. Nikogo nie było. Zaczął plątać się w kółko, sprawdzać każdy kąt mieszkania, ale nikogo nie było. Wiedział jedynie o Kyungsoo śpiącym w sypialni Jongdae, gdzie pewnie w nocy zajmował się nim Jongin. Ale oprócz niego… było pusto.
- Kurwa…

***

- Bacon, wyglądasz, jakbyś zaraz miał się zesrać  - stwierdził Jongdae swoim melodyjnym głosem, jak zwykle razem z nim wracając po „ciężkim” dniu na uczelni do domu.
- Zamknij się…
- Boże, Baek, on już tu nie przychodzi i nie biega goły jak debil, więc czemu zawsze jak wracamy do domu wyglądasz, jakby ktoś ci chciał wsadzić w dupę korek i gmerać nim jak palcem w nutelli?
Niższy strzelił mu łokcia pod żebra i odetchnął głęboko. Jongdae nie wiedział. Nikt nie wiedział.
Nikt nie wiedział, że w domu czekał na niego olewający edukację chłopak, żrący chipsy przed telewizorem w samych gaciach i bekający alfabet po wypiciu coli. 

2 marca 2013

ANKIETA cz.II

W związku z moim widocznym brakiem weny (a raczej zdecydowania) postanowiłam zrobić małą ankietę! Pomóżcie mi wybrać FF, który mam skończyć w najbliższym czasie, bo troszkę mi się ich w folderze namnożyło i nie mogę się zdecydować. xD
Ankieta trwa od chwili zamieszczenia postu aż do godziny 21:00 DZISIAJ! Czyli około 7 godzin. <3
Dopomóżcie, a będzie Wam dane!

PS. Ankieta znajduję się po lewej stronie, pod "O mnie". <3