29 listopada 2012

Karaluch (4/?)


Pairing: Taoris
Uwagi: Póki co nie widzę tu ograniczeń wiekowych (bądźmy szczerzy, nikt ich nie przestrzega xD). Pojawiają się błędy różnej maści, ale myślę, że nie jest najgorzej. I akcja powoli się rozkręca! <3
ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA!


Karaluch (4/?)

Od strony zaplecza mała kawiarnia, w której pracował Yi Xing nie wyglądała już tak ładnie jak od frontu. Wydawało mu się wcześniej, że skoro remontowali to, co widzą ludzie, to wyremontują wszystko, jednak jak się później okazało wygląd budynku poza wzrokiem przechodniów zostawiał sobie wiele do życzenia. Odpadające tynki, rozsypujące się schodki do tylnych drzwi, zabite deskami okna. Od tej strony kawiarnia praktycznie nie wyróżniała się niczym od większości mieszczących się wokół bloków, a już w szczególności nie od tego, który stał naprzeciwko i był przeznaczony do rozbiórki.
Wu Fan opierając się ramieniem o w miarę dobrze utrzymany fragment elewacji, gdzie nie schodził tynk i nic nie wyglądało tak, jakby miało mu spaść na głowę czekał, aż młodszy chłopak skończy swoją pracę. Było już dosyć późno, jednak blondyn dopiero o tej porze czuł się na siłach, żeby się tu pojawić. Cały dzień po powrocie od Lu Han’a zmuszony był spędzić w pracy na pisaniu biznesplanu dla klienta należącego do chyba najtrudniejszej kategorii klientów. Dla kobiety. Dodatkowo starszej. Kobiety, która nie orientowała się w standardach panujących w tych czasach, nie znała cen, kursów walut, nie wiedziała nic oprócz tego, że chciałaby otworzyć cukiernię w centrum miasta. Wszystko byłoby dobrze, gdyby całkowicie pozostawiła wszystko w jego rękach, poradziłby sobie z tym bez problemu, jednak ona ciągle musiała wtrącać swoje zdanie, które w żadnym razie nie było dobre ani nie nadające sprawie szybszego obrotu. Jej humory i „widzimisię” tylko utrudniało Chińczykowi pracę, ale ostatecznie jakiś tam sukces osiągnął. To znaczy on osiągnął, bo zarobił. Natomiast to, czy ta kobieta da sobie teraz radę z otwarciem własnej, małej firmy już nie zależało od niego. Z nową dodatkową sumą pieniędzy w kieszeni czuł się trochę lepiej po ciężkiej nocy. Bo choć łóżko Lu Han’a było wygodne i na tyle duże, żeby obaj się w nim zmieścili i mogli się wyspać, to nie dość, że przez pół nocy Mei nie dawała mu spokoju, to jeszcze co jakiś czas budził się mając dziwne wrażenie, że ktoś go obserwuje. Najgorsze było to, że kiedy podnosił się do siadu i zapalał światło, to napotykał wzrokiem tylko na leżącego obok przyjaciela, a potem słyszał jego oburzony głos nakazujący bezzwłocznie wyłączyć źródło światła. Gdyby byli wtedy w domu sami pewnie by się tak tym nie przejmował, mógłby sobie wmówić, że tylko mu się wydawało. Ale przecież w salonie spał Zitao. Ten głupi bezdomny gówniarz, którego litościwy dla wszelkiego stworzenia Lu Han musiał zaciągnąć do domu, wymyć, nakarmić i przenocować. Był na niego o to zły. Jaki normalny człowiek tak przejmowałby się jakimś menelem, żeby aż brać go do siebie do domu nawet nie wiedząc kim ten ktoś jest? Jeszcze bardziej zły był, kiedy wstając rano z łóżka udał się do salonu i czarnowłosego chłopaka nie zastał. Zamiast niego zobaczył otwarte okno. Kiedy obudził właściciela domu okazało się jeszcze, że z szuflad w sypialni zginęło mnóstwo kosztowności takich jak biżuteria i poukrywane w skarpetkach pieniądze. Apogeum złości osiągnął jednak kiedy Lu Han zamiast przejąć się całym zdarzeniem po prostu zamknął okno i z uśmiechem poszedł robić śniadanie do kuchni.
Wu musiał dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego brudnego gówniarza i złodzieja, dlatego właśnie teraz stał pod drzwiami na zaplecze do kawiarni, gdzie pracował Yi Xing. W końcu naprzeciwko mieścił się budynek do rozbiórki, a w tym właśnie budynku podobno Tao razem ze swoimi menelskimi znajomymi zamieszkiwał kradnąc i unikając sprawiedliwości.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwierających się drzwi. Uniósł wzrok ze swoich butów, w które przez cały ten czas wpatrywał się odcięty od rzeczywistości i wbił go w owijającego szyję czerwonym szalikiem syna pani Zhang.
- Wybacz, że tak długo… - Yi Xing odwrócił się na moment plecami do mężczyzny i zaczął zamykać kluczem drzwi. W końcu szef chyba by nie chciał, żeby jacyś nieproszeni goście typu sąsiadów z naprzeciwka weszli mu nocą do lokalu. - Musiałem jeszcze pozamiatać.
- Nie szkodzi. – Fan posłał mu nieznaczny uśmiech, a potem odsunąwszy się od ściany wsadził dłonie do kieszeni lekkiego, ale eleganckiego płaszcza. Ostatnio robiło się już dosyć chłodno, a on nie miał zamiary chorować przez swoją bezmyślność. – Mam nadzieję, że nie zniszczyłem Ci jakiś planów.
- Nie, nie. – Chłopak pokręcił szybko głową i starając się nie zabić na sypiących się schodkach zszedł po nich, a potem podszedł bliżej biznesmena z lekkim uśmiechem na ustach, przez który w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. – Będziemy gdzieś szli? Czy masz zamiar wypytywać mnie tutaj?
Blondyn zaśmiał się cicho i pokręcił głową od razu na pięcie odwracając się w stronę ścieżki, którą można było okrążyć budynek i wyjść na ulicę.
- Odprowadzę Cię do domu i wypytam po drodze, pasuje?
- Jestem za!
Nie zwlekając więc ani chwili dłużej oboje, ramię w ramię ruszyli w kierunku wyjścia na ulicę, skąd następnie skierowali się tam, gdzie syn Pani Zhang wskazał dłonią. Przez pewien czas szli w milczeniu. Wu Fan jedynie zerkał co chwila na swojego młodszego towarzysza trzymając ręce w kieszeniach i wodząc wzrokiem po okolicy jakby sprawdzając, czy ktoś za nimi nie idzie albo po  prostu nie podsłuchuje. Yi Xing też nie wydawał się zbyt rozmowny aż do momentu, w którym nie opuścili całkowicie okolicy jego miejsca pracy.
- Czego chciałbyś się dowiedzieć? – zapytał w końcu, kiedy zauważył, że Wu po raz kolejny spogląda na niego z góry zza jasnych, opadających na czoło kosmyków włosów.
Tamten jedynie westchnął wypuszczając powietrze z płuc tak jakby trzymał je w nich długo i punkt wbijania spojrzenia z chłopaka zmienił na chodnik, który rozciągał się przed nim.
- Musisz mi powiedzieć czegoś więcej na temat tego Tao, który rzekomo pomieszkuje sobie w budynku przeznaczonym do rozbiórki.
Chińczyk zmarszczył nieco brwi i podrapał się nieznacznie z boku szyi lekko okrytej ciepłym szalikiem.
-Czy nie mówiłem ci wszystkiego co wiem ostatnim razem?
- Nie jestem pewien czy to było wszystko. – Wu wyjmując dłonie z kieszeni płaszcza wyjął je razem z paczką papierosów i zapalniczką. Wiedział, że Zhang nie pali, więc nawet mu nie zaproponował jednego papierosa. Sam za to wsunął sobie fajkę w usta i podpalił jej koniec małym ogniem zapalniczki, by następnie wrzucić ją z powrotem do kieszeni razem z paczką. Zaciągnąwszy się dymem złapał palcami za ustnik i zaraz po tym wypuścił na chłodne powietrze chmurę siwego dymu. – Na pewno wiesz więcej.
- Ale na jaki dokładniej temat…?
- Tego młodego szczyla. Złodzieja.
- Ale dlaczego o niego pytasz?
Zapadła dosyć niezręczna cisza. Jedynym dźwiękiem, jaki rozbrzmiewał wokół były ich kroki na betonowym chodniku, dmuchanie wiatru i czasem jakieś przejeżdżające samochody. O tej porze nawet ludzie się nie pojawiali. Było za zimno, za ciemno. Zbyt niebezpiecznie czasem.
Yi Xing przyglądał się starszemu od momentu, w którym zadał to pytanie i starał się zlustrować wszystkie emocje, jakie pojawiły się na jego twarzy. Ale to było naprawdę trudne. Jedyne co udało mu się wywnioskować po mocno zmarszczonych brwiach Wu to tylko to, że chyba nad czymś rozmyślał. Dosyć ostro rozmyślał.
Na ustach kelnera pojawił się szeroki,  zaczepny uśmiech ujawniający dołeczki w policzkach. Nie mogąc się powstrzymać szturchnął towarzysza łokciem i zaśmiał się perliście.
- Zakochałeś się w bezdomnym smarkaczu?
Oczy biznesmana aż otworzyły się szeroko, a on dosłownie odskoczył od młodszego z oburzeniem na twarzy.
- CO?!
- Oj, żartowałem! – brązowowłosy uniósł dłonie w geście obrony, ale nie przestawał się śmiać i uśmiechać w iście żartobliwy sposób. – Nie rzucaj się tak! Wiem trochę…
 Ostatnie zdanie wystarczyło, by trochę go uspokoić. Wciągając papierosowy dym w płuca z powrotem zbliżył się do swojego rozmówcy, ale już na niego nie patrząc po prostu zastanowił się chwilę nad jakimkolwiek pytaniem. W końcu jednak zrezygnował i po porostu pokręcił lekko głową.
- Najlepiej powiedz mi wszystko co o nim wiesz. Lubisz zdradzać tajemnice ludzi, wiem to.
- A co dostanę w zamian?
- Nie dostaniesz kopa w dupę…
- Kevin…
- No dobra, czego chcesz? – blondyn spojrzał na niego ze zrezygnowaniem w oczach.
Utalentowany synek Pani Zhang przez chwilę myślał przysuwając sobie palec do ust w dosyć teatralnym geście. Fan miał dziwne wrażenie, że to nie zwiastuje nic dobrego. Jaka była jego ulga, kiedy w końcu usłyszał życzenie chłopaka.
- Numer telefonu do Twojego najlepszego przyjaciela. Tego… Lu Han’a.
Śmiech, jaki wydobył się z ust biznesmana rozległ się ec hem po nieco opustoszałych ulicach. Zawsze wiedział, że Lu cieszy się powodzeniem u mężczyzn, jednak nigdy nie przypuszczałby o takie zafascynowanie jego osobą właśnie Yi Xing’a. Tamten nie bardzo wiedząc co tak rozbawiło starszego znowu nieznacznie szturchnął go łokciem w bok.
- Fannie… o co ci chodzi? – zapytał niepewnie.
- Nic, nic. Niech będzie. Dostaniesz numer. – to mówiąc nieco opanował swój śmiech, a palcami potarł o policzki, jakby chcąc je w ten sposób rozluźnić. Przy śmianiu się przecież pracuje najwięcej mięśni twarzy. A on jednak rzadko się śmiał. – To teraz gadaj.

***
Obserwowanie śpiącego Wu Fan’a było jednym z jej ulubionych zajęć. Nie dlatego, że słodko wyglądał, kiedy spał, lecz dlatego, że wtedy nie mógł nic zrobić. Był nieświadomy. Taki cichy, pozbawiony całkowicie mechanizmów obronnych. Kiedyś nie robiła tego tak często, jednak od pewnego czasu zaczynała odczuwać, że coś się zmienia. Coś zmienia się między nimi, w nim. W niej wszystko było tak jak kiedyś. Ale to on zaczął nagle stwarzać problemy.
Lu Mei nie lubiła, kiedy ktoś jej się w jakikolwiek sposób sprzeciwiał, a już na pewno nie jej facet. Nie człowiek, który przynosił do domu mnóstwo pieniędzy, który był dobry w łóżku, który był jednym z jej najlepszych życiowych wyborów. Wychodziła z założenia, że wszystko powinno być tak, jak ona sobie tego zapragnie. A nie tak, jak pomyśli Fan. I choć od ich kłótni minęło ledwo kilka dni ona zaczynała odczuwać coraz większe zmiany w zachowaniu partnera. Przecież nigdy jej się nie sprzeciwiał! A teraz…? Jeszcze kilka godzin temu, kiedy wrócił z pracy, co prawda później niż powinien całkowicie odmówił kolacji. Odmówił wszystkiego, po prostu poszedł się umyć i położył się spać. Jakim prawem w ogóle wrócił do domu później? Gdzie był? Z KIM był? Co robił?
Telefon Chińczyka, który  leżał zaraz przy jego głowie na nocnej szafce co jakiś czas delikatnie wibrował oświadczając nadchodzące wiadomości. Mei z daleka nie widziała kto jest ich nadawcą, bo siedziała po drugiej stronie łóżka, ale niesamowicie ciekawiła ją ich zawartość. W końcu kto normalny wysyła do jej zapracowanego faceta wiadomości o 4:00 w nocy?
Niemalże bezgłośnie wysunęła się spod kołdry tak, by nawet nie szturchnąć leżącego tyłem do niej mężczyzny i wstała z łóżka naciągając na szczupłe uda materiał ślicznej nocnej koszuli, którą dostała na urodziny od brata. Miała jej pomóc w wabieniu Fan’a do łóżka. W sumie sprawdzała się przez pewien czas. Ale ostatnio przestała… Okrążyła łóżko na palcach starając się być najciszej jak tylko potrafiła. Na moment zatrzymała się przy szafce jeszcze dokładnie sprawdzając, czy jej partner aby na pewno smacznie sobie spał. Jednak skoro nawet wibrujący koło głowy telefon nie był w stanie go obudzić… Pochyliła się szybko, złapała telefon w długie palce i odwracając się na pięcie szybko wyszła z sypialni kierując się do salonu, gdzie mogła w spokoju przejrzeć wszystkie jego wiadomości nie bojąc się o to, że Wu ją przyłapie. Usiadła sobie wygodnie na kanapie przed telewizorem, odblokowała ekran telefonu. Pierwszym co zobaczyła było „5 nowych wiadomości od: Zhang Yi Xing”. Zmarszczyła nieznacznie brwi.
- Czy to nie ten synek sąsiadki…? – mruknęła sama do siebie, ale zanim spróbowała sobie na to odpowiedzieć włączyła wiadomość z zaciekawieniem.
Jeszcze nim odczytała jej zawartość spojrzała w stronę drzwi prowadzących do sypialni. Wu Fan spał. Nie mógł się obudzić.
„Sorrka, Kevin, zapomniałem jeszcze, że ma 19 lat!”
Nie do końca wiedziała o kogo może chodzić, więc od razu przeszła do czytania poprzednich wiadomości.
„Wu… wiesz, że jestem zapominalski… Podobno chodził do tego samego liceum co my, ale wywalili go po pierwszym roku, bo opuszczał zajęcia.”
Ta wiadomość również nie wyjaśniła dziewczynie o kim synek pani Zhang przekazywał informacje Fan’owi, więc brnęła dalej mając cichą nadzieję, że zaraz wszystko się rozjaśni, jednak każda kolejna nie dawała jej tej jednej potrzebnej informacji. Dowiedziała się za to, ze ta tajemnicza osoba ma młodszego brata i jej rodzice zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Ostatnią wiadomość już chciała zostawić, ale ciekawość zżerała ją za bardzo, więc po prostu ją przeczytała. I o mało nie rzuciła telefonem w ścianę.
„Lu Han się ze mną umówił! Wiedziałem, że poleci na mój urok osobisty! Zatańczę dla niego i będzie mój!”
- Lu Han?! – aż zatkała sobie usta będąc w szoku. Jakiś chłopak, a dokładniej syn sąsiadki umówił się z jej własnym bratem?! NA RANDKĘ?! To było za wiele. Jak to się mogło stać? Była przecież pewna, że jej brat jest normalny! A może po prostu zgodził się na to spotkanie nie wiedząc, że to ma być randka…?
Oddychając głęboko starała się wyrzucić z głowy myśli o tym, że jej ukochany braciszek mógłby być… gejem. Postanowiła więcej nie przeglądać telefonu Wu i odłożyć go na miejsce.  I tak jak postanowiła tak zrobiła, na całe szczęście nie budząc śpiącego partnera, co mogłoby skończyć się nieprzyjemnie. Ułożyła się na swoim miejscu w łóżku, lecz nie usnęła już do samego rana. Była świadkiem tego, jak mężczyzna budzi się, bierze telefon, czyta zaległe wiadomości, a potem ubiera się, żeby wyjść do pracy. Cały ten czas udawała, że śpi. Tak naprawdę jednak zastanawiała się ciągle kto tak w ogóle był tematem wiadomości, jakie wysyłał Zhang do Wu. Bo choć Lu Han umawiający się z nim na randkę był szokującą informacją, to ciągle była ciekawa tej tajemniczej osoby. Może to przez nią Fan był ostatnio jakiś taki… inny…?

***

Nie pojechał do pracy. Lu Mei nie wiedziała, że wziął sobie wolne na kilka dni. Nikt nie potrzebował tego wiedzieć. W końcu sam był sobie panem. Zamiast do pracy wybrał się jednak do piekarni. W domu rzadko jadał śniadania, bo zawsze kiedy wstawał do pracy Mei jeszcze spała. Wybrał sobie dwie duże bułki słodkie i pączka. I już podchodził do kasy, by za wszystko zapłacić, ale coś go tknęło… jechał w pewne miejsce, więc czemu miałby nie kupić więcej jedzenia? Wychodząc z piekarni trzymał w dłoni reklamówkę. A w reklamówce sześć słodkich bułek i 3 pączki.
Drogę stąd do kawiarni Yi Xing’a znał już niemal na pamięć, bo ostatnio bywał tam dosyć często. Po kawę. Tym razem jednak nie miał zamiaru wejść do środka, zagrzać się i wypić trochę swojej ulubionej panda chiai latte. Wychodząc z autobusu zatrzymującego się bardzo blisko spoglądał ciągle w stronę budynku przeznaczonego do rozbiórki. Miał w tym tylko jeden cel. Chciał powiadomić mieszkających tam ludzi o tym, że ich jedyny dom niedługo zostanie zburzony, żeby zaczęli szukać dla siebie innego schronienia. W końcu dowiedział się o tym, że oni nic a nic nie wiedzieli. Tak samo jak nic nie wiedzieli o nich robotnicy. A to wróżyło tylko cos złego.
Zatrzymał się przed wyrwanymi z zawiasów drzwiami na klatkę schodową i rozejrzał się wokół. Nie wyglądało to na miejsce zamieszkane przez kogokolwiek na pierwszy rzut oka. Ani przy wejściu ani głębiej nie było widać śladów jakiegokolwiek życia. Wszędzie za to walały się jakieś deski, pręty i odpadający od ścian tynk. Stare gazety, mnóstwo kurzu… Wchodził powoli schodami ku górze. Niemalże wszystkie mieszkania pozbawione były drzwi, a kiedy do nich zaglądał widział tylko pustą przestrzeń i czasem stojące pod ścianami porozwalane meble. Im dalej szedł, tym bardziej wątpił w to, by ktoś faktycznie tu mieszkał. Może robotnicy mieli rację…?
- Co ty tu robisz?
Cichy, chrapliwy głos, który odbił się echem od pustych ścian sprawił, że Wu Fan odwrócił się błyskawicznie. Ubrany w jego własne ciuchy chłopak o czarnych włosach i podkrążonych oczach, opierał się łokciem o wystającą z podłogi belkę nośną i wpatrywał się w blondyna wzrokiem pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu.

12 listopada 2012

EXO BANG


Pairing: Trudno określić... xD Ślady Hunhana, Taorisa, Kaisoo, Baekyeola, Chenmina... ogólnie Luhan + wszyscy.
UWAGI: + 18. To opowiadanie nie ma na celu obrażania OTP, jakie wyznajecie. Sama kocham Taorisy chociażby, a to co zrobiłam w tym ficu... to ból. Więc nie denerwujcie się. Jeśli to dla Was za wiele, to po prostu nie czytajcie do końca. Pisałam to pod wpływem inspiracji płynącej od Nat i dwóch grafik, na których Luhan wygląda jak... dziwka... sorka. XD Oczywiście nie ubliżając fankom. Uwielbiam Lulu. <3
PS. Ten oneshot dedykuję Nat i Klaudynie. <3
PS2. Jestem pojebana...
PS3. DO WSZYSTKICH FANEK LUHANA I HUNHANA: wynagrodzę Wam to jakimś oneshotem HunHanowskim. <3 Naprawdę, nie chciałam Was urazić jak coś. Ten fic jest tylko owocem mojego zjebanego mózgu.














EXO BANG


To były ostatnie dni wolnego. Szykowały się kolejne długie wyjazdy, wywiady, występy… ogromne zmęczenie. To był jeden z powodów, dla których cała dwunastka chłopców siedziała teraz w dużym salonie i popijała trunki przemycone przez Kris’a, Chanyeol’a i Baekhyun’a.  Kris po prostu stwierdził, że on byle gówna pić nie będzie, natomiast nierozłączny Baekyeol  postanowili kupić jak najwięcej za jak najmniejszą cenę. Skończyło się na tym, że i tak wszyscy oprócz lidera chińskiej części grupy pili tanie wiśniowe jabole oraz wódkę z najniższej półki, bo tylko on lubował się w wytrawnych winach. Tao próbował się przekonać do alkoholu oprawionego w piękną czarną butelkę, do szkarłatnego napoju pachnącego alkoholem oraz takim dziwnym, mocnym aromatem winogron… ale wyszło na to, że tylko się pokrzywił, a potem sięgając po nowo otwartego jabola po prostu popił cierpki smak czymś słodszym i na jego mniemanie lepszym. Suho również początkowo skłaniał się bardziej w stronę wytrawnego wina, jednak ostatecznie tak samo jak i Tao musiał zapijać je jabolem albo zagryzać herbatnikami. Oprócz alkoholu mieli też sporo jedzenia! Mnóstwo ciastek, jakieś chipsy, gotowe sałatki ze sklepu, wędzone rybki, gotowane jajka… wydawałoby się, że to nie tak dużo, ale jednak. Nikt nie chodził głodny. Pewnie i tak tylko dlatego, że wszyscy byli zbyt pijani, by odczuwać głód. Wszyscy oprócz Chanyeol’a i Baekhyun’a. Mistrzowie przemycania najpotrzebniejszych rzeczy przemycili bowiem coś jeszcze. Coś, czego nikt nie chciał próbować, a czym śmierdziała później cała łazienka.
- Kto pozwolił im jarać trawę w łazience? – jęknął niezbyt trzeźwo Suho, choć bardzo starał się wyglądać na opanowanego i całkowicie wypranego z jakichkolwiek promili alkoholu we krwi. Nie wychodziło mu. – Ręczniki będą śmierdzieć… i gąbki… i co wtedy…
- Zamknij się, staruchu, proteza Ci nie zaśmierdnie – burknął władczo siedzący przy liderze EXO K Chen po czym pchnął go mocno w ramię, a Suho o mało nie przewracając butelki z wódką padł bokiem na podłogę. Wyraźnie nie potrafił utrzymywać już pionu.
Kris i Tao siedzący naprzeciwko nich i opierający się plecami o siedzenie kanapy zaśmiali się cicho. Właściwie to Kris się zaśmiał, natomiast niezbyt kontaktujący z otoczeniem Tao po prostu go naśladował. Tak samo ubaw z niedołężnego Guardiana mieli siedzący na kanapie Lay i Kyungsoo.  Ten drugi tak się śmiał, że o mało nie zrzucił ze swoich kolan miski z chipsami paprykowymi, które Lay namiętnie pochłaniał co jakiś czas oblizując palce i żłopiąc wódkę z butelki jak koń wodę.
- ChenChen… nie popychaj Suho, bo teraz nie wstanie… - Xiumin przechodząc nieco chwiejnym krokiem obok swojego koreańskiego przyjaciela pacnął go delikatnie otwartą dłonią w czoło.
Jongdae parsknął śmiechem, a wówczas jego ręka wystrzeliła ku górze i chwyciła w szczupłe palce nadgarstek starszego, by zatrzymać go.  – Dokąd idziesz…?
- Na balkon, przewietrzyć się.
- Nie będzie Ci za zimno? – Chen uniósł lekko jedną brew i uśmiechnął się znacząco. Kris aż parsknął na ten widok. Tao oczywiście zawtórował mu opierając swój ciężki, czarny łeb na nagim ramieniu lidera ubranego tylko biały podkoszulek.
Minseok również się zaśmiał, ale chyba pytania młodszego nie zrozumiał w taki sposób jak zrobił to Kris. Więc pomógł chłopakowi wstać i razem z nim udał się na balkon. Nie było tam nikogo. Wcześniej tylko Kai i Sehun skrycie popalali papierosy przez barierkę. W tym samym momencie, kiedy Chen i Minnie zniknęli za czerwoną zasłoną, za którą było wyjście na balkon do salonu wpadł roześmiany Sehun. Od razu zajął sobie dogodne miejsce na podłodze obok leżącego Suho. To musiało być zabawne, bo wypili niemalże tyle samo, jednak grandpa teraz ledwo żył, a maknae całego zespołu wręcz tryskał energią.
- Co z nim? – zapytał kierując swoją rozpromienioną buźkę w stronę Lay’a i Kyungsoo. Dłonią uderzył Suho w biodro, ale ten praktycznie nie zareagował, tylko wydał z siebie jakiś dziwny, przeciągły dźwięk będący pewnie jękiem.
- Schlał się, marudził, to go Chen popchnął i teraz tak leży – wyjaśnił wielkooki Koreańczyk, na co Yixing tylko pokiwał głową i zaaplikował sobie do ust kolejną garść chipsów. – A gdzie Kai i Luhan? – zapytał zaraz po tym.
- Luhan trochę nie ogarnia, Jongin go tu niesie.
- Targa, Sehun… targa… - głos ciemnoskórego rozległ się po salonie, gdy właśnie wchodził do środka trzymając w pasie powłóczącego nogami blondyna. Ten tylko śmiał się pod nosem, a którego głowa latała sobie na boki za każdym razem, kiedy próbując postawić krok do przodu praktycznie cały swój ciężar wieszał na młodszym.
- Jonginnie…  - chińczyk na moment zatrzymał się i wyprostował spoglądając na pomocnego przyjaciela. – Kocham cię…
Lay aż zakrztusił się tym co jadł, po czym dosłownie to wypluł prosto do miski trzymanej przez D.O. Pisk kucharki EXO rozległ się po salonie, a potem miska wylądowała na podłodze rozsypując wokół wszystko co się w niej znajdowało. Sehun o dziwo zamiast zareagować negatywnie zaśmiał się perliście i wyciągnął rękę w stronę Lu. Tamten zauważywszy to uśmiechnął się szerzej, uwolnił z uścisku rozbawionego Kai’a i z trudem doczłapał się do maknae. Ciężko usiadł mu na kolanach. – Ciebie też kocham, Sehun-ah…
Kris i Lay spojrzeli po sobie. Nie ma co, alkohol chyba w bardzo dziwny sposób działał na drugiego najstarszego członka EXO. Suho udawał martwego na podłodze, Sehun miał nadmiar energii, a Luhan… kochał wszystkich.
Maknae objął szczupłego blondyna jedną ręką w pasie, drugą oparł mu na kolanie i poruszył brwią. Tamten zauważywszy to zachichotał cicho i całkowicie niezdarnie przycisnął swoją buzię najpierw do policzka chłopaka, potem ustami skubnął mu brodę i zaczął szukać warg. Nie musiał szukać długo. Sehun szybko naprowadził go na odpowiedni tor. Lekkie drapanie w udo wywoływało u pijanego Chińczyka cudowne dreszcze na całym ciele. Nie mógł się powstrzymać więc złapał towarzysza za kark długimi palcami, tymi wolnej ręki uczepił się materiału jego koszulki i stęknął mu prosto w usta w taki rozkoszny, spragniony sposób. Ta napalona wiecznie na siebie dwójka już nie zwracała uwagi na nic, co działo się wokół. Aż do momentu, w którym za plecami Lu nagle usiadł Kai i zdjąwszy go z kolan Sehun’a posadził go tyłem do siebie między własnymi nogami. Najmłodszy nie pozwolił jednak na przerwanie pocałunku, a wręcz wykorzystał ten ruch ze strony przyjaciela i łapiąc wyciągnięte w przód nogi blondyna lekko je rozsunął, po czym usiadł między nimi pozwalając na to, by łydki mniejszego oparły mu się o uda. Pochylał się wtedy mocno w stronę ust starszego, ale to mu nie przeszkadzało. Jongin’owi najwyraźniej szło to nawet na rękę. Bez namysłu zaczął kąsać kark Lu w najbardziej czułych miejscach.
W całym salonie zapanowała cisza. Wręcz grobowa cisza przerywana tylko stęknięciami i pomrukami Luhan’a. Kris wpatrywał się w całą scenę bez nutki emocji na twarzy, Lay siedział nieruchomo i wyglądał, jakby po prostu ktoś zrobił mu zdjęcie, a Kyungsoo… wstał nagle.
- Kai! Co ty wyprawiasz?! – krzyknął.
Ciemnoskóry na moment oderwał się od karku blondyna, swój wzrok przeniósł na stojącego obok wokalistę. D.O. aż zamarł. Ten wzrok, jakim obdarował go tancerz zawsze sprawiał, że tamten oblewał się zimnym potem. Zimnym potem, który w jednej chwili zmieniał się w gorący prysznic i odbierał mu zdolność myślenia… Nie mógł mu się poddać! Pokręci głową w szybkim tempie, a potem oskarżycielskim gestem wskazał na posiadacza gorących, hipnotyzujących, ciemnych oczu. I jeszcze bardziej hipnotyzujących ust...
- Myślałem, że tylko dla mnie jesteś ta…  - i nie dokończył, bo Kai złapał go mocno za wyciągniętą rękę, pociągnął do siebie, a Kyungsoo żeby nie stracić i tak wątpliwej równowagi po prostu podsunął się bliżej. Wtedy nagle drugą dłoń chłopaka poczuł na swoim… kroczu. – Kai, co ty…
- Zamknij się – warknął surowo pijany nastolatek. Jego dłoń zaciskająca się na okolicach rozporka zszokowanego i oniemiałego D.O. zaczęła poruszać się lekko w górę w i w dół pobudzając go wyraźnie. Nie dało się ukryć czerwonego rumieńca jaki oblał twarz bezbronnego wokalisty. Bezbronnego dlatego, że  wzrok Jongin' zawsze odbierał mu wszelkie możliwości ucieczki, zmiany biegu wydarzeń…
Kai przez chwilę wpatrywał się z dołu w znieruchomiałego wokalistę. Potem uśmiechnął się delikatnie, w bardzo dziwny wręcz sposób i cofając rękę od jego krocza chwycił nią podbródek Chińczyka, który teraz wychylał mocno głowę ku górze pod wpływem ust Sehun’a błądzących teraz gdzieś w okolicach grdyki na jego szyi.
- Luhan… Chciałbyś coś possać?
***
Kris zamknął za sobą drzwi do sypialni, którą Xiumin dzielił z Tao i trzymając mocno w pasie pijanego właściwie w trzy dupy chłopaka pomógł mu dojść do łóżka. Postanowił zabrać go z salonu, gdzie od kilku chwil zaczęły rozgrywać się naprawdę dziwne akcje. Chciał uchronić pandę przed patrzeniem na to, jak Luhan jest pieprzony przez każdego po kolei. Czułby się niezręcznie, gdyby nagle w miarę otrzeźwiał i zaczął rozumieć co się wokół dzieje. Póki co na szczęście tego nie robił. Całą uwagę skupiał na swoim Duizhang’u. Gdy ciężkie ciało chińskiego boduguard’a znalazło się na miękkiej pościeli Kris usiadł przy nim i delikatnie kładąc mu dłoń na czole uśmiechnął się.
- Gege… - zaczął w pewnym momencie czarnowłosy. – Koniec na dzisiaj?
Starszy tylko zaśmiał się i pokiwał nieznacznie głową.
- Dla ciebie owszem. Ale nie martw się. Już więcej nic fajnego się dzisiaj działo nie będzie. – zapewnił go i pochyliwszy się lekko musnął mu nos swoimi charakterystycznymi ustami.
- Obiecujesz…?
- Obiecuję…
- I mogę iść spać…?
- Musisz.
Tao uśmiechnął się nieznacznie, ale postanowił nie wypytywać o nic więcej. Skoro Kris chciał, żeby jego panda poszła spać, to musiał iść spać bez żadnych sporów. Był zbyt pijany, żeby spierać się o takie głupoty. I właśnie przez to, że był zbyt pijany nie udało mu się długo walczyć ze snem. Wystarczyło kilka minut, podczas których starszy gładził go palcami po włosach, szeptał mu na ucho, że go kocha, a Chińczyk po prostu zasnął. Wtedy też lider wstał powoli z łóżka i na palcach wydostał się z sypialni starając się nie trzasnąć drzwiami. W salonie działa się zbyt dobra akcja, by to opuścić…
Zanim poszedł do salonu zatrzymał się pod drzwiami do łazienki i zapukał w nie. Odpowiedział mu dziki śmiech Chanyeol’a, a potem jakieś bełkotanie Bacon’a, ale ostatecznie drzwi otworzyły się przed nim i chmura mocnego, wonnego dymu uderzyła go w twarz tak, że aż zakręciło mu się w głowie. Nie ma co. Baekyeol urządził sobie w kiblu istną komorę gazową.
- Macie jeszcze jakieś skręty? – zapytał wchodząc nieco głębiej, żeby nawdychać się dymu. Wystarczyło kilka głębszych oddechów, a już robiło mu się lżej i zabawniej.
- Bacon ma – oznajmił siedzący na pralce raper i wskazał na swojego przyjaciela. I to prawda. Baekhyun oparłszy się ramieniem o kabinę prysznica zaczął grzebać w kosmetyczce. Po kilku sekundach z szerokim uśmiechem podał liderowi dwa skręty i klasnął w dłonie.
- Wiedziałem, że w końcu ktoś się skusi! – zawołał z entuzjazmem, na co Kris tylko pokręcił głową.
- To nie dla mnie – powiedział oblizując usta. – W salonie są ludzie, którzy bardziej tego potrzebują.
***
Chen nie wierzył własnym oczom. Ledwo na kilka minut wyszedł z Xiu, żeby pocałować się trochę na balkonie i zrobić zawody w pluciu na odległość, a kiedy wrócił… w salonie rozgrywał się istny gang bang! Luhan klęczał na podłodze wypięty w stronę Sehun’a, który jak gdyby nigdy nic z błogim wyrazem twarzy pieprzył mu tyłek z impetem co jakiś czas uderzając go otwartą dłonią w pośladki. Blondyn jęczał głośno i sapał, lecz nie było tego tak bardzo słychać. Penis Kyungsoo, który obijał się o ścianki jego gardła skutecznie tłumił wszystkie odgłosy, a zostawiał ciszę wokół po to, by to właśnie główny wokalista EXO K mógł wyrażać swoje zadowolenie sapnięciami i pomrukami. Kai też nie zostawał niezaspokojony, bo Lu jedną ręką opierał się o podłogę, natomiast drugą szybkimi ruchami masturbował jego prężącego się penisa wystającego ze zsuniętych nieco spodni. On sam nie miał na sobie już nic. Wszystkie ubrania wraz z bielizną leżały na prawie martwym Suho, któremu dowcipniś Lay założył Luhan’owe bokserki na głowę. Sam Lay… czekał na swoją kolej. Lekkimi ruchami nadgarstka stymulował własną erekcję nieco z boku, obok Sehun’a.
Cały obrazek uzupełniał Kris, Baekhyun i Chanyeol siedzący na kanapie i palący jointy, z których dym roznosił się po całym salonie nie szczędząc nikogo.
- Co tu się, kurwa, dzieje!? – krzyknął przerażony Jongdae, lecz ku jemu wielkiemu zdziwieniu uciszył go… Xiumin. Zrobił to po prostu zakrywając mu usta swoją dłonią, a potem łapiąc go za rękę i wciągając do salonu. Zamknął za sobą drzwi na balkon. Zapach palonej trawy już nie miał którędy uciekać.
Kris zauważywszy ich nieznacznie uniósł kąciki ust w uśmiechu i skinął na nich głową, by zajęli sobie wygodne miejsce na kanapie i patrzyli na cały obrazek razem z nimi. A nawet lepiej. Po to, żeby czekali na swoją kolej…
Kyungsoo złapał się w pewnym momencie ramienia Kai’a  i zwiesił głowę oddychając coraz szybciej i ciężej. Czuł ten charakterystyczny ucisk w podbrzuszu, to mrowienie. Wolną ręką coraz mocniej dociskał do siebie twarz Lu za jasne włosy i dosłownie wbijał się w niego po same gardło nie mogąc opanować emocji. Jongin wzdychając rozkosznie tylko przyglądał mu się kątem oka aż do momentu, w którym D.O. po prostu doszedł spuszczając się obficie prosto do gardła Chińczyka. Starszy był zbyt pijany, by na to zareagować. Posłusznie przełknął wszystko, a potem gdy jego usta zostały w końcu uwolnione spuścił głowę i zaczął wydawać z siebie głośne jęki rozkoszy. Sehun trafiał idealnie w jego czułe punkty, pośladki paliły go od ciągłych uderzeń, ręka obciągająca głównemu tancerzowi drętwiała…
***
Chanyeol zaciągnął się ostatni raz i lekkim pstryknięciem odrzucił skończonego jointa gdzieś na bok oczywiście wcześniej gasząc go palcami. Czuł się iście błogo. Nie dość, że miał przed sobą film porno na żywo, to jeszcze dużo alkoholu i trawy. Żyć nie umierać! Uśmiechał się lekko, kiedy po D.O. prosto w dłoń Luhan’a doszedł Kai, a potem wstając złapał w objęcia Kyungsoo  i razem z nim usunął się gdzieś w kąt, by odpocząć. To musiała być prawdziwa miłość! Coś jak jego własna i Baekhyuna. Tak, to było dopiero cudowne love story przepełnione zielskiem i alkoholem. Przez dłuższy czas wpatrywał się w szczytującego maknae zastanawiając się kiedy przyjdzie jego kolej. Nie musiał zastanawiać się dłużej, bo siedzący obok Kris od razu zawołał gotowego już do akcji Lay’a i skinął na niego palcem, by tą blond niunię przynieść bliżej. Nie musiał powtarzać dwa razy. Yixing chwycił Luhan’a za ramię i pociągnął ku górze, by wstał. Pomógł mu w tym od razu Xiumin, któremu widocznie też podobał się cały obrót sytuacji. Chanyeol odsunął się nieco na bok, wtedy z pomocą Unicorna Lu znalazł się okrakiem na kolanach chińskiego lidera. Łatwo było się domyślić co teraz zacznie się dziać. Kris wyjął ze spodni własnego smoka, wetknął starszemu w usta do połowy spalonego już skręta i ciągnąc go do siebie za wąskie biodra po prostu wbił się w  niego od razu mocno i głęboko. Sehun już go widocznie dobrze przygotował. Na ten ruch jednak z ust Lu wyrwał się krzyk, a skręt wypadł mu z ust. Na szczęście zdążył się zaciągnąć, a rulonik z trawą błyskawicznie przejął Lay.
***
Czuł na sobie oczy wszystkich chłopców. Czuł na swoim ciele ich dłonie, słyszał wszystkie zbereźne rzeczy, jakie mówili… ale to tylko nakręcało go jeszcze bardziej. Zapach marihuany, buzujące we krwi promile… to było to! I choć był całkowicie spity, to niemalże doskonale wiedział co się dzieje. Był pewien, że rano nic nie będzie pamiętał, ale to się nie liczyło. Mocno wciskając czoło w ramię lidera rozumiał, dlaczego Tao ta bardzo kocha tego człowieka. Dlaczego uwielbia się z nim bzykać… Kris szarpał jego własne biodra w górę i w dół nie dając mu chwili wytchnienia, a sam niewzruszony wzdychał tylko co jakiś czas i posyłał znaczące spojrzenia Lay’owi. Luhan nie mógł tych spojrzeń zobaczyć, ale… ich owoc szybko poczuł. Nim się obejrzał poczuł, jak silna dłoń młodszego zatyka mu usta, odciąga go od ramienia lidera. Ktoś uszczypnął go w sutek, jeszcze ktoś mocno uderzył go w pośladek… a potem nagle czyjś nadprogramowy penis zaczął wciskać się w jego i tak wypełnione po brzegi wejście. Pisk jaki z siebie wydał został zagłuszony przez dłoń Yixing’a. Suho mruknął coś leżąc na podłodze, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi. Wszyscy obserwowali zdumieni jak Kris i Lay… pieprzą brutalnie Luhan’a w jedną dziurę na raz.
Wtedy właśnie cała ta rozkosz całkowicie dała się we znaki blondynowi. Krzycząc i wijąc się na wszystkie strony pod wpływem dreszczy jak i zwyczajnego dotyku po prostu doszedł odrzuciwszy głowę w tył, łapiąc własnego członka w długie palce i stymulując go szybkimi ruchami. Chyba usłyszał wtedy cichy śmiech Sehun'a... Opuszczając głowę i drżąc jak galareta zdążył jeszcze wysapać "Lay di... Duizhang.... kocham was" nim ktoś uderzył go kilka razy twardym, rozgrzanym członkiem w twarz. Wziął go chętnie w usta. Całego. Po same gardło. Był to Xiumin wyraźnie zadowolony z faktu, że po prostu może się teraz zabawić z tym człowiekiem.. ChenChen też nie mógł być zaniedbany! Najstarszy złapał rękę Luhan'a w swoje palce i błyskawicznie nakierował ją na krocze znajdującego się blisko main vocala. Wszyscy mogli być dzisiaj wyręczeni przez blond niunię. Wszyscy. Nie szkodzi. Ani trochę…  Chanyeol podniósł się na proste nogi, okrążył sofę, klęknął przy Xiu i rozpinając spodnie chwycił za jasną czuprynę Luhan’a od razu odciągając jego głowę od krocza najstarszego członka grupy. Nakierował jego mokre, gorące i napuchnięte usta na swoje przyrodzenie. I tak co chwila obaj wymieniali się chętną buźką Lu, której co jakiś czas sprzedawali penisami lekkie ciosy w policzki.
Zapach męskiego potu unosił się w powietrzu i otumaniał wszystkich jeszcze bardziej. Sehun leżał na podłodze całkiem pijany, Kai i Kyungsoo całowali się w ciemnym kącie… W jednej chwili Lay wysunął się z rozciągniętego do granic możliwości tyłka Lu i wytrysnął prosto na jego wygięte, gładkie plecy. Wystarczyło, że odsunął się kilka kroków w tył, a Kris nagle przerywając wszystkim dobrą zabawę zrzucił z siebie blondyna, tak że ten upadł na plecy jęcząc z bólu. Ale nikt się tym nie przejął. Kris podniósł go na klęczki ciągnąc za włosy. A potem zwalił sobie wprost na jego zmęczoną twarz. To samo kilka sekund później zrobił Xiumin. I Chanyeol…
***
Baekhyun odczekał, aż Chen dokończy swój interes w ustach klęczącego na podłodze Chińczyka, a potem sam wstał powoli i podszedł do tego ospermionego chłopaka. Uśmiechnął się z istną pogardą…
- I co, dziwko? Boli dupa? – warknął zaraz sprzedając mu siarczystego liścia w mokry policzek. Nie przejął się tym, że ubrudził sobie przy tym dłoń spermą. Wtarł ją w jego włosy, kiedy to łapał za nie i już jako ostatni zmusił pijanego Lu do obciągania.
- Kocham... Bacon-ah...
 To nie trwało długo. Cała ta sytuacja, wszystko co zobaczył już zbyt go podnieciło, dochodził od samego patrzenia. A kiedy skończył, to nawet nie zawahał się pchnąć starszego na podłogę, poprawić spodni i z uczuciem głodu udać się do kuchni po jakieś ciastka albo jajka. W salonie znów zapadła cisza przerywana tylko sapaniem leżącego na podłodze blondyna, który podciągał pod siebie nogi i wodził palcami po własnych genitaliach. Nie otwierał oczu. Miał je zlepione… Ale nikt nie przejął się nim. Uśmiechał się do siebie ledwo zauważalnie. Xiumin i Chen znów udali się na balkon. Channie poczłapał za Bacon’em do kuchni po jedzenie, Suho spał nieprzytomny, Kris siedząc na kanapie przysypiał z głową opartą na dłoni… Nikt nie zwracał na niego uwagi. Nikt, oprócz stojącego w drzwiach Tao, którego erekcja właśnie dopieszczana była szybkimi ruchami dłoni. Obudził się jakiś czas temu, szedł do łazienki, żeby wymiotować, ale cała scena zatrzymała go, gdy przechodził obok salonu. Mdłości minęły, a pojawiło się podniecenie. Takie, które właśnie teraz szczytowało rozbryzgując na podłodze białe i gęste krople nasienia. Dyszał ciężko drżąc. Oparty łokciem o framugę drzwi nie wierzył, że to zrobił. Że oni to zrobili… że…
- Tao, spóźniłeś się… - głos Kris’a sprawił, że czarnowłosy aż podskoczył. – I nikt nas nie powstrzymał…
- C-co teraz…? – Tao przełknął głośno ślinę patrząc teraz na zmęczonego lidera, który tylko uśmiechnął się słabo i pokręcił lekko głową. Potem skupił swój wzrok na Luhan'ie. Wyglądał strasznie, ale jednocześnie ciągle się uśmiechał...
- Teraz musimy udawać, że nic się nie stało.
- Ale przecież ja wszystko widzia…
- Chyba powinniśmy iść spać.
- Tak, gege...